środa, 31 maja 2017

Rozdział 2

            Przeraźliwy ból wstrząsnął moim ciałem. Czułam, jakby całe płonęło, było rozrywane na strzępy. Rozpadało się. Ból trawił po kolei moje narządy. Nie miałam pojęcia, co się z nim działo. Miałam wrażenie, że jestem zawieszona pomiędzy dwoma światami i z żadnego nie mogę zrezygnować. Ciągnęło mnie ku czemuś mrocznemu, niebezpiecznemu.
            Bałam się tego. Byłam tym przerażona. Próbowałam otworzyć bez skutecznie oczy. Chciałam krzyczeć, błagać o pomoc. Wręcz marzyłam, żeby ktoś wyciągnął mnie z tego piekła. Ugasił ten wewnętrzny pożar. Nagle wszystko ustało. Skończyło się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
            Cisza.
            I nagle moim ciałem wstrząsnęła kolejna fala bólu. Jakaś potężna siła łamała mi kości.
            Z moich ust wydobył się przeraźliwy wrzask. Czułam, jakbym umierała, traciła coś bezpowrotnie. Miałam dziwne poczucie, że tym czymś jest moje życie, moje człowieczeństwo.
            Chyba zaczęłam wracać duchem do rzeczywistości. Czułam jakby moje ciało było w stanie nieważkości. I chyba faktycznie było. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy moje plecy zderzyły się z kamieniem.
            Nie miałam pojęcia ile czasu to wszystko trwało. Mogły to być minuty, godziny, a nawet dni. Niebo zakrywały ciemne, złowrogie chmury. Nie zostały stworzone przez naturę. Było to coś złowrogiego, biła od tego ‘’zła’’ moc.
            Niebem w kolorze bardzo zbliżonym do czarnego wstrząsały ogromne błyskawice rozświetlające całą okolicę. Drzewa łamały się pod naporem silnego wiatru.
            Uniosłam się ostrożnie, nie zważając na ból głowy. Obok mnie, twarzą do ziemi leżał nieprzytomny James. Nieopodal dostrzegłam Rayana.
            Czy ja ich zabiłam? O matko.
-Nie, nie zabiłaś ich - usłyszałam kobiecy głos.- Są tylko trochę odurzeni, nic im nie będzie.
            Głos wydał mi się dziwnie znajomy. Poderwałam się gwałtownie, co tylko spowodowało, że wszystko zakręciło się jak na karuzeli. Gdy już opanowałam chwilowe zamroczenie zaczęłam się gorączkowo rozglądać za właścicielką głosu. Byłam pewna, że już kiedyś go słyszałam, tylko nie mogłam sobie przypomnieć, kto to był.
            Olśniło mnie.
- Ciociu Stello! - zawołałam.
            Słyszałam ten głos nie raz jako dziecko, jak mogłam nie pamiętać własnej ciotki? Może i widywała ją ostatni raz dwa lata temu, ale to nie miało znaczenia w tym momencie. Pojawił się ktoś kogo znałam, ktoś, kto mógł mi pomóc.
            Nikt mi nie odpowiedział, stałam wśród szalejącego żywiołu kompletnie nie mając pojęcia, co się przed chwilą wydarzyło. Chciałam, żeby ktoś mi wytłumaczył co się tutaj dzieje. Czułam się zagubiona w tym wszystkim. Od wczorajszego popołudnia za dużo się wydarzyło.
            Zza kamienia wyłoniła się postać rudej, około czterdziestoletniej kobiety – mojej ciotki. Wyglądała zupełniej inaczej, niżeli normalnie. Miała na sobie motocyklową skórę i mocny makijaż, który podkreślał jej wyjątkową urodę. Dodatkowo zmieniła kolor włosów. Byłam zaskoczona takim wydaniem własnej ciotki. Na rodzinne spotkania zawsze zakładała długie spódnice do ziemi w przeróżnych kolorach z mniej lub bardziej zwariowanym wzorem.
-  Zoe, dawno cię nie widziałam, wyrosłaś, wydoroślałaś - posłała do mnie szczery uśmiech.
            Ciotka Stella jest siostrą mojego taty. Była jego siostrą… Oboje bardzo się od siebie różnili, nie tylko wyglądałem. Mieli zupełnie inne charaktery, przez co często między nimi dochodziło do wielu sprzeczek i nieporozumień. Być może dlatego nie widziałam rudowłosej przez tyle czasu. Mogło mieć też coś wspólnego z tym, że moja matka jej nie znosiła z jakiś nie wiadomych powodów.
            Kobieta zbliżyła się do mnie parę kroków. Jakiś wewnętrzny głos kazał mi się cofnąć. To nie normalne, żeby bać się własnej ciotki.
- Nic ci nie zrobię kruszyno, chcę ci pomóc, nie bój się mnie – kobieta wyciągnęła do mnie rękę. – Jestem mniej groźna, niż ta dwójka – zapewniła wskazując na nadal nieprzytomne wampiry.
            Zignorowałam dziwne uczucie rosnące w podbrzuszu i ruszyłam w stronę krewnej. Co prawda niepewność pozostała, ale czułam się pewniej mając świadomość, że może jest ktoś kto ma jakieś pojęcie o wydarzeniach sprzed chwili. Chciałam czuć, że mogę ufać własnej cioci. Jakby nie było była moją matką chrzestną.
- Spokojnie kwiatuszku, już dobrze, wszystko się jakoś ułoży, pomogę ci – wzięła mnie w swoje ramiona.
            Poczułam bijącą od niej siłę. Coś nadludzkiego . Jeszcze dwa dni temu nie czułam niczego takiego znajdując się w pobliżu istot, które nie koniecznie były ludźmi w stu procentach. A mogę zapewnić, że na swojej drodze spotkałam wiele takich osób. Chociażby moja siostra. W jej obecności bez przerwy powinnam czuć się nieswojo, tak, jak w tym momencie.
- Chodź kochanie, musimy jechać. Oni się niedługo ockną, a zapewniam cię, że nie poradzimy sobie same z dwoma rozwścieczonymi wampirami, nawet w zaistniałej sytuacji. A poza tym jesteś cała przemoczona i brudna, trzeba ci znaleźć jakieś suche ubrania i koniecznie nakarmić – trajkotała.
- Mama… - Wyszeptałam.
- Ja wszystko wiem, Zoe. Spokojnie skarbie, pomogę tobie. Ale musimy się najpierw stąd wydostać – podeszłyśmy do jej motocyklu, który stał zaparkowany na polnej dróżce, która prowadziła do kamiennego kręgu.
            Kobieta podała mi drugi kask, była przygotowana na to, że będzie wiozła pasażera. Wsiadłam na śmiercionośną maszynę tuż za plecami ciotki, przycisnęłam się mocno do jej pleców, gdy maszyna zawyła gotowa do jazdy. Widząc, że moi oprawcy zaczynają się poruszać cioteczka ruszyła z niemała szybkością w stronę szosy zostawiając kamienny krąg za naszymi plecami.
            W jakieś dwadzieścia minut dotarłyśmy pod starą, zniszczoną przez czas kamieniczkę. Domyśliłam się, że jest to mieszanie Stelli. Przyznam się, że nigdy nie byłam w mieszkaniu swojej matki chrzestnej. Mama tłumaczyła mi to tym, że siostra ojca często zmienia pracę, co za tym idzie miejsce zamieszkania. Obie kobiety żywiły do siebie niechęć, co tylko potęgowało brak chęci do spotkań.
            Podążałam nieśmiało do mieszkania rudowłosej. Otworzyła przede mną drzwi od swojego domu. Gdy obie znalazłyśmy się w ciasnym, ciemnym korytarzyku, czterdziestolatka zamknęła na kilka spustów drzwi. Zaprowadziła mnie do malutkiego salonu z przylegającą do niego kuchnią.
            Gdy zniknęła w jakimś innym pomieszczeniu zaczęłam się rozglądać. Salonik sprawiał wrażenie ciasnego, przez regały z książkami, które sięgały aż do sufitu. Pod oknem stała czarna, skórzana kanapa. Natomiast parapet, stolik kawowy oraz stół zajmowały świece oraz jakieś dokumenty w różnych językach. Jak się dobrze skupiłam i przyjrzałam zaczęłam rozróżniać pojedyncze słowa.
- Proszę, powinny pasować – wróciła z małą stertą ubrań. – Możesz się wykąpać, jeśli chcesz, jak wyjdziesz na korytarz, to po lewej stronie będzie łazienka. Zrobię ci coś do jedzenia, chyba dawno nie jadłaś.
- Czy może mi ciocia to wszystko wytłumaczyć? Ja tego wszystkiego nie rozumiem – jęknęłam.
- Dobrze – westchnęła. – Ale najpierw się przebierz, to że jesteś czarownicą nie znaczy, że nie zachorujesz.
           Zamurowało mnie. Ja i czarownica? Ona sobie chyba żartuje. To Olivii przypadł ten gen. To Olivia jest czarownicą, nie ja.
           Jestem Zoe Blush i właśnie dowiedziałam się, że jestem czarownicą. 
    ~~~~
Jeny, dawno mnie tutaj nie było, za co was z całego serca przepraszam, ale złożyło się na to kilka czynników. Matura, brak weny i popsuty komputer. W wyniku tego ostatniego straciłam to, co napisałam do tamtej pory i musiałam zaczynać wszystko od nowa. Mam nadzieję, że od teraz będę pojawiała się tutaj z nowym rozdziałem w miarę regularnie. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba. Pisałam go trzy razy, a i tak nie jestem w 100% zadowolona. Dziękuję także wszystkim za komentarze, które do tej pory zostawiliście, biorę sobie wszystkie uwagi do serca i staram się poprawiać co nieco
. Nie przedłużając zachęcam was do komentowania. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tutaj zagląda!

1 komentarz:

  1. Długo musiałam czekać na kolejny rozdział, ale teraz przesyłam wenę, żebyś nie zrobiła przerwy :D
    Jestem ciekawa, czy dwa wampiry jeszcze znajdą Zoe i jaka będzie rola ciotki
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz chwilę, proszę skomentuj. Daje to pozytywnego kopa do dalszej twórczości.